Praca dydaktyczno - wychowawcza w latach 1954/55 i 1955/56. 

W pracy dydaktyczno - wychowawczej nauczycielstwo napotykało na olbrzymie trudności. Samo nienormalne prowadzenie lekcji w dwóch okropnych izbach, przez pierwsze trzy miesiące, stworzyło duże kłopoty i opóźniło realizację materiału. Zresztą młodzież wykazywała duże zaniedbanie i zaległości, które trzeba było wyrównywać przez długi okres czasu. Nagminną plagą było lenistwo, brak obowiązkowości i nieodrabianie lekcji. Prócz tego dzieci nic sobie nie robiły z nauczycieli, a rodzice odciągając uczniów od zajęć do pracy w polu czy domu stworzyli sytuację niewłaściwą i psuli sami dzieci. W takich warunkach konieczny był środek radykalny budzący postrach i zmuszający do posłuszeństwa. W porozumieniu z Wydziałem, który (Ob. Chylińska - Kierownik WO) zezwolił na przenoszenie karne uczniów w promieniu 4 km od miejsca zameldowania, kierownik usunął karnie dwóch uczniów (jeden do Ratułowa, a drugi do Zębu). Drugi uczeń nie poszedł do Zębu, a jego matka po licznych pogróżkach i scenach robionych kierownikowi, wymeldowała go z tego terenu. Kierowniczka Szkoły w Ratułowie przesłanego ucznia przyjęła jako osobistą obrazę o czym świadczą dwa cyniczne pisma. Sytuacja została częściowo opanowana, ale w niedługim czasie chuligańskie wystąpienia niektórych uczniów ratułowskich, zmusiły kierownika do podjęcia radykalnego posunięcia. Opierając się na zezwoleniu Wydziału, kierownik przesłał dzieci do Ratułowa, ale kierowniczka odmówiła przyjęcia, a ojciec jednego z uczniów doniósł do Wydziału Oświaty w Nowym Targu, że dzieci usunięto celowo za to, iż nie należą do obwodu nowobystrzańskiego. Było to fałszem, ale Wydział nie zadał sobie wcale trudu, aby zbadać prawdę, lecz kazał dzieci z powrotem przyjąć. Owocem tego było poważne obniżenie autorytetu kierownika, a dzieci urządzały sobie drwiny z wszelkich nakazów, wiedząc, że nie ma dla nich żadnej kary. Wiele trudu trzeba było włożyć aby znowu naprawić to zło. A kiedy już było naprawione i tylko kilku uczniów wyłamywało się z reguł dyscypliny, doszło ponownie do wypadków, które miały jeszcze bardziej obniżyć autorytet kierownika i nauczycieli. Chodziło tu o przesłanie karne nawet do domu poprawczego, chuligana Kuźmę z klasy VI- ej, który wysłany po ojca do dopuścił się skandalicznych zajść, uniemożliwiając prowadzenie lekcji i nauki, o mało co nie doprowadzając do nieszczęśliwego wypadku. Wydział Oświaty łobuza nie usunął, ale kazał przyjąć do szkoły z powrotem. Takie postępowanie władz powiatowych było karygodne i uderzało wyraźnie w autorytet kierownika. Kierownik nie mogąc dopuścić do rujnacji z trudem utworzonej jakiej takiej dyscypliny , na własna rękę ucznia do szkoły nie wezwał. Przykład ten podziałał dodatnio na resztę uczniów i w obecnej chwili tylko jeden z nich w żaden sposób nie da się opanować. Utrzymać dyscyplinę wśród dzieci góralskich jest bardzo trudno, gdyż mają całkowity brak ambicji, a przykład domu czy wsi, gdzie szacunek i posłuszeństwo jest zagadnieniem bardzo problematycznym, nie jest wcale budujący. Najtrudniejszymi do opanowania w ostatnim dwuleciu, byli uczniowie klas piątych oraz dzieci ratułowskie i dzieci pozbawione ojców. Opierając się na konkretnych faktach stwierdzić trzeba całkowicie jasno, że zniesienie kary cielesnej całkowicie przekreśla możność wychowania tych uczniów, którzy tylko na nią reagują i oddaje ich w szpony chuligaństwa oraz działa deprymująco na resztę młodzieży. Jeżeli chodzi o naukę więc stwierdzić należy, że najmniej zastrzeżeń i kłopotów napotyka się w klasach młodszych do trzeciej włącznie. Starsze klasy są dość ciężkie pod tym względem, a nasileniem nieuctwa jest klasa piąta.
Zresztą programy szkolne mają wiele do zarzucenia, a jeszcze do nie tak dawna krępujące nas nakazy z góry całkowicie nieraz wypaczały dumę dziecka i postawiły je na rozdrożu. Nauczyciele bystrzańscy wywodzący się z klas ubogich i dobrze znający dolę i niedolę chłopów i robotników, dawniej i dzisiaj, znający także dobrze ludzi, uczyli dzieci o boskim geniuszu Stalina i o niedoścignionym dobrobycie, sami nie wierząc swym słowom (strach przed utratą pracy i chleba tłumi znakomicie prawdomówność), co młodzież doskonale spostrzegała. Miało to swoje dobre strony, gdyż po XX Zjeździe, który nareszcie kazał dawać ludziom namiastki prawdy, przekreślenie dawnych zachłystywań się nad geniuszem Stalina nie stanowiło żadnego problemu. Złą stroną było wyrobienie wśród dzieci poglądu, że nauczyciele muszą kłamać. O wiele większe trudności z posunięciami XX Zjazdu miały szkoły o doskonałych nauczycielach - aktorach (przeważnie stare chorągiewki), którzy dowiedziawszy się o śmierci Stalina, płakali w klasach a teraz nazywają go nawet zbrodniarzem.Nasze grono aż tak daleko posuniętych zdolności obłudnico - aktorskich, na szczęście nie miało.












W ostatnich latach prowadzona były specjalizacja przedmiotowa.
Specjalizacją objęte były następujące przedmioty:
1) polonistyka- (Ob. Szeliga Jadwiga),
2) matematyka- (kierownik),
3) biologia, jęz. ros.- (Ob. Rapacz Władysława),
4) historia i geogr.- (Ob. Potaczek Stefania.

Młodsze klasy uczyły nauczycielki i nie miały z nimi ( z wyjątkiem kl. I w r. szk. 1955/56, gdzie Ob. Rapacz Władysława nie osiąga specjalnych wyników) specjalnych trudności. Głównie lenistwo uczniów było przyczyną nie osiągania dobrych wyników. Były bowiem wypadki, że dziecko natrafiwszy na najmniejszą trudność w zadaniu… zamykało zeszyt i nie robiło lekcji. Były też wypadki, że wyraz napisany 100 razy bez błędu, dalej pisano nieprawidłowo. Nauczyciele mieli więc masę pracy, a przed egzaminami dodatkowo uczono po lekcjach.
Z uczniów promowanych szkołę opuściło w r. szk. 1954/55- 10, a w 1955/56- 8. W r. 1954/55 do szkół średnich dostało się troje dzieci, a w r. 1955/56 stara się i przyjęcie pięcioro dzieci. Słabe wyniki nauczania i duży procent niepromowanych jest wynikiem niedbalstwa i lenistwa dzieci, które doprowadzało często do rozpaczy nauczycieli, którzy dawali z siebie wszystko, aby tylko nauczyć. Niski procent frekwencji jest znowu przykładem odrywania dzieci od pracy w szkole do najcięższych prac gospodarskich. Prócz tego w r. 1954/55 panowała w szkole epidemia świnki, w rezultacie wiele dzieci nie chodziło do szkoły. W r. szk. 1955/56 Ministerstwo zamknęło szkoły na przeciąg tygodnia z powodu bardzo silnych mrozów ( przekraczały -30*C.
Praca wychowawcza szkoły w minionych latach przybrała dość szerokie rozmiary. Momenty wychowawcze starano się wykorzystywać nie tylko w lekcjach i na apelach, ale także podczas zajęć świetlicowych i w licznych uroczystościach szkolnych i państwowych. Świetlica zorganizowana została w r. szk. 1955/56 i była prowadzona przez nauczycieli w ramach pracy społecznej. Dzieci podczas tych zajęć nie tylko odrabiały lekcje, ale też miały możność korzystania z gier zakupionych przez GRN. Pośród 11- tu uroczystości, najwięcej udanymi były: zabawa noworoczna, uroczyste podpisanie Apelu ŚRP (16. IV.1955) i akademia poświęcona Świętu Pracy.
W r. szk. 1955/56 było osiem uroczystości, a trzy z nich pozostawiły niezatarte wrażenie w pamięci dzieci. Uroczystościami tymi była zabawa noworoczna, akademia żałobna poświęcona śmierci I wszego Sekretarza KC PZPR - Bolesława Bieruta oraz akademia poświęcona Świętu Pracy. Wielkie znaczenie wychowawcze miała też zbiorowa wycieczka do kina "Giewont" w Zakopanem, gdzie dzieci oglądały film o Kostce Napierskim p.t. "Podhale w ogniu", oraz wycieczka do Krakowa i Wieliczki.
Duże znaczenie miało też wyświetlanie przeźroczy własnym aparatem zakupionym przez GRN. Dzieci w ostatnim dwuleciu zaprawiały się też do życia społecznego w gromadzie, biorąc czynny udział w agitacji wyborów do GRN i w innych aktualnych akcjach. Występy dzieci cieszyły się dużą popularnością i dawały rodzicom godziwą rozrywkę.
Obok zamieszczam zdjęcie z zabawy noworocznej. 085_foto Od lewej stoją: Ob. Rapacz Władysława, Ob. Szeliga Jadwiga. Siedzi Ob. Potaczek Stefania.

 











Wielkim talentem i zmysłem artystycznym w organizowaniu występów odznaczała się Ob. Szeliga Jadwiga w przeciwieństwie do Ob. Rapacz Władysławy, która pod tym względem wykazywała wielką nieudolność. Ob. Potaczek w tej dziedzinie wykazywała się dużą energią opracowując i wystawiając jedną sztukę produkcyjną. Kierownik ucząc śpiewu natrafiał na dwojakie trudności (dla górali normalnym śpiewem jest jakiś gardłowy charkot) i dlatego dawał od programu mało punktów, ale po dobrze i mozolnie przygotowanych (Łacek Jan - Stasinek), odznacza się specjalnym tętnem głosu i chociaż ma trudności z opanowaniem melodii i z głośnym śpiewem, to jednak może z niego coś wyrośnie.  086_foto Dziewczynki w strojach sędziwych krasnali

Wielkie znaczenie wychowawcze miały egzaminy promocyjne oraz egzamin ukończenia szkoły. W r. 1954/55 egzaminy promocyjne zdawały kl. V- te i VI- te (V- te piśmienny z jęz. polskiego i matematyki, VI- te piśmienny i ustny z tych samych przedmiotów). W r. szk. 1955/56 egzaminy piśmienne i ustne promocyjne zostały zniesione. Jedynie pozostawiono egzaminy ukończenia szkoły. Klasy siódme zdawały egzamin piśmienny i ustny z jęz. polskiego i matematyki oraz ustny z historii. Przygotowania do egzaminu i sam egzamin w r. 1954/55 sprawiły nauczycielom masę kłopotu, tym bardziej, że Ob. Szeliga Jadwiga była w tym okresie na urlopie macierzyńskim. Mimo tego rodzice zajęci robotą w polu nie rozumieli poświęcenia i pracy nauczycieli odciągając dzieci od przygotowań i doprowadzając nawet do tego, że uczniowie dawali znać, że robią wielką łaskę przychodząc na dodatkowe lekcje i w ogóle coś się ucząc. Nauczyciele robili wszystko co tylko było w ich mocy aby wyniki były dobre: wzywano rodziców, przerabiano trudny temat po kilka razy, siedziano po lekcjach, robiono narady produkcyjne, ale było to bezpłodne, gdyż dziecko słyszało w domu, że "dawniej to były dwie książki i było dobrze, a teraz to za dużo wymagają". Prócz tego powtarzanie przy dzieciach fałszywych plotek i anegdot o prywatnym życie nauczycielek nie wpływało budująco na młodzież. Prócz tego zachwyt z samouwielbienia, wrogi i niechętny stosunek do "ceprów", także zbierał swoje owoce w szkole. Tak samo wrodzona chytrość i respekt przed bogactwem i ludźmi, którzy dadzą zarobić stwarzał nieprzyjemną atmosferę wokół nauczycieli, którzy otrzymując prawie głodowe zarobki, wiedli nędzny żywot obywając się prawie wyłącznie makaronem i chlebem i mieszkając na poddaszach w mieszkaniach, przez których ściany widać było niebo, a w których woda w zimie zamarzała, gdy tylko przestało się palić w piecu.
Stwarzało to sytuację niezwykle ciężką w pracy i dlatego z całą stanowczością podkreślić tu muszę ową roztrąbioną po gazetach fikcję opieki nad młodym nauczycielem. Muszę też stwierdzić, że dopóki nauczyciel nie będzie należycie wynagradzany i dopóki nie będzie miał widocznej opieki ze strony państwa, dopóty jego autorytet będzie zawsze cierpiał.

Mimo tych ciężkich warunków, nauczyciele pracowali z wielkim poświęceniem i samozaparciem i przyzwyczaili się już do tego, że na wielkie swoje żale i bolączki usłyszą od dobrze wykarmionej i wypielęgnowanej lub też przerażonej naszą zuchwałością, delegatki powiatu, takie oto słowa: "Przecież nauczycielstwu się tak źle nie powodzi. Dopiero co była podwyżka płac. Zresztą za wiele chcecie…"(?)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Duże znaczenie wychowawcze miały założone w szkole organizacje młodzieżowe. A więc: Samorząd, Szkolne Koło Odbudowy Warszawy, Szkolne Koło Przyjaźni Polsko - Radzieckiej, Szkolna Kasa Oszczędności, Polski Czerwony Krzyż oraz Kółko Krajoznawcze. Najlepiej pracowała ostatnia organizacja, której opiekunką była Ob. Potaczek Stefania. Młodzież w tym kółku miała liczne zebrania, wycieczki a za udział w Rajdzie Turystycznym Młodzieży otrzymała specjalny dyplom. Założenie Szkolnej Kasy Oszczędności dało dzieciom możność zbierania niekiedy pokaźnych funduszy na wycieczki. Działalność Szkolnego Koła Odbudowy Warszawy ujawniała się jedynie w zbieraniu i przesyłaniu składek na odbudowę Stolicy. Pozostałe organizacje w ogóle nie odznaczały się specjalnie żywą działalnością. Dużo dało młodzieży wypożyczanie książek z biblioteki, którą opiekowała (…brak części tekstu)… dzieci nie umiały pisać streszczeń, a czasami nawet budowały całkiem bezsensowne zdania. Przykre i przygnębiające wrażenie budził wśród dzieci, nauczycieli i rodziców, sam budynek szkolny, podobny raczej do rudery starej walącej się karczmy. Zresztą w samych salach niezbyt przyjemnych i brudnych, gdyż Staszel Anna - woźna, wolała niezliczoną ilość czasu tracić na bezowocne gadania i roznoszenie plotek, a nie na sprzątanie, a na każdą uwagę odpowiadała lawiną przykrych, nieprzekonywujących, a nawet ordynarnych słów. Wszelkie apele kierownika do radnych i Komitetu o zmianę niesumiennej pracownicy nie dały rezultatów.
Sumując całą dwuroczną działalność szkoły, stwierdzić trzeba, że w czasie tym włożono tu ogrom pracy, ale wyniki były niewspółmiernie małe.
Kończąc kronikę ostatniego dwulecia, a właściwie dziewięćdziesięciopierwszo - lecia, stwierdzić muszę, że do Nowego Bystrego potrzebny jest starszy kierownik, z długoletnią praktyką, który będzie miał wielką zdolność organizacyjną, pozbawiony będzie skrupułów i nie będzie się zrażał wszelkimi intrygami i obłudą miejscowego społeczeństwa.
Nowemu kierownikowi życzę osiągnięcia jak najlepszych wyników w pracy dydaktyczno - wychowawczej i wiele szczęścia osobistego.
R. Dominik (podpis)
Nowe Bystre, dn. 22. VI. 1956r.

 

Koniec I - szego tomu kroniki.
Po dokładnym przejrzeniu kroniki z lat 1954/55 i 1955/56 w dziale "Współpraca z władzami terenowymi" - skreślono wyrazy w czerech linijkach i dokonano dwóch dodatkowych napisów powyżej linijek., a w dziale "Współpraca z nauczycielstwem" skreślono wyrazy w pięciu linijkach, gdyż nie odpowiadały prawdzie i były zapisane niewłaściwie.
R. Dominik (podpis)
Nowe bystre, dn. 24. VI.1956r.

.