Zwycaje - Wesele góralskie

Spis treści
Zwycaje
Kuchnia Góralska
Boze Narodzyniy
Wielkanoc
Zielone Świątki
Wesele góralskie
Wszystkie strony

Góralskie Wesele

Do domu weselnego pani młodej pytace i druzcki przywieźli już pana młodego. Tu młody przebiera się w nową, białą koszulę, zakupioną dla niego przez przyszłą żonę. W tym samym czasie starościny i druzcki ubierają do ślubu panią młodą. Uważają, żeby nic nie pominąć jakiejkolwiek części ubioru. Ważny jest każdy detal: gumka, tasiemka, rzemyk, wstążka, kolczyki, korale i wianek. Drużbowie i druzcki ustawiają się z młodymi w izbie, gdzie muzycy grają marsza. Koło młodych stają starościny, starostowie i pytace, przed młodymi ich rodzice. Na znak starosty wszystko cichnie. W nastroju powagi starosta zaczyna przedmowę. 
„Niek będzie pokwolony Jezus Krystus i Maryja Matka Jygo. Witojcie: młodzi państwo – ty Jadamie i ty Jagniyś, łojcowie młodej pani i młodego pana, starościny i starostowie, no i syćka goście coście się tu zebrali. Wy młodzi – Jadamie i Jagniyś mocie być dziś poślubieni. Kie wyńdziecie z kościoła to ty Jagniyś bedzies na zawse zoną Jadama, a ty Jadom na zawse męzem Jagniysi. Piyrso radoś to ta, ze będziecie się ciesyć sobom, swojom gazdówkom; drugo, to wasa radoś ze swoik dziecisk i ułozynio ik w zyciu; trzecio, ze szęśliwej wasej starości. Idźcie przez całe zycie jak pora kochajoncyk się, ufajoncyk i oddanyk sobie oblubiyńców. Klynknijcie przed swoimi łojcami i proście ik o błogosławiyństwo na wasom małzeńskom droge zycia, coby Pon Bóg błogosławiył wom w wasej gazdówce, coby wos łobdarzył zdrowymi dzieciami, a na staroś radościom z wasyk wnuków. Dej wom Boze scynście i pociesynie na syćkie lata wasego małzeństwa, a wy łojcowie deicie im tyz swoje błogosławiyństwo”.
Młodzi klękają przed rodzicami i mówią:

„Łojce, matko, dziynkujemy za to, coście nos wychowali. Pobłogosławcie nom , cobymy se zyli godnie i scynśliwie razem ze sobom”.

Ojcowie kropią święconą wodą i ręką robią znak krzyża nad głową, najprzód swojego dziecka, a później nad synową i zięciem. Mówią:

„Niek wom Pon Bóg błogosławi, cobyście byli scęśliwi i dozyli razem godnej starosci, niek się wom darzom dzieci i gazdówka – jamen”.

010203

Muzycy grają „Serdeczna Matko...”. Jak zwykle, kobiety popłakują, przecierają oczy i nosy. To już takie ich niepisane prawo. Trwa to krótko, bo orszak weselny usadowiony już w sankach lub w dorożkach, z hałasem dzwonków, turlicków, sunie do kościoła, gdzie ksiądz proboszcz pobłogosławi i ogłosi ważność zawartego małżeństwa przez Adama i Agnieszkę.
Z kościoła orszak weselny wraca rozśpiewany i rozradowany. Po drodze wykupuje się na bramach – słodyczami u dzieci lub ciastem i wódką u dorosłych. Pytace im zaśpiewają:

Łotwiyroj się bramo, ej jedlinowo bramo,
Jak się nie łotworzys, ej bedzies porubano.
Przed domem pytace śpiewają:
Łotwiyrojcies wrota, stońcie pod łoknami,
Bo już młodzi państwo przyjechali s nami.
Młodzi se w kościele przy nos ślubowali,
Ze przez zycie bedom razem wyndrowali.

Przy wejściu do domu czekają rodzice młodych z chlebem i solą, muzycy grają marsza. Ojciec mówi:

„Witojcie – chlebem – coby wom go nigdy nie brakowało i – solom – coby zodne gorzkie kwile nie zatruwały wasego małzeństwa”.
Młodzi dziękują:

„Bóg zapłoć wom matko, łojce – przyrzekomy, ze będziemy zawse sanowali Wos, chlyb i siebie – niek nom w tym dopomoze Bóg i syćka swiynci”.

Weselnicy jedzą obiad. Do cepowin siedzą przy suto zastawionych stołach. Bawią się przy muzyce i częstują. Jedni śpiewają, inni prowadzą sąsiedzkie i rodzinne rozmowy. Porównują dawne czasy do dzisiejszych. Padają zdania:

Ej, były tyz to casy, były! Jak tyz to tyn cas leci, aj leci! Ej, kieby się nom dziś wróciły młode lata! Heu!. Nase wesela do dzisiejsego nie majom porównanio. Downiyj, trza było syćko upiec, przygotować mięsiwo, kiełbasy, makarony, rozrobić gorzołke, kupić kilka antałków piwa i tak tym dzielić, coby ci nie brakło i coby syćka byli kontentni. Dzisiok ci przywiezom syćko gotowe, obsłuzom gości, ty ino rządzis napitkiem i siedzis se jak gość na weselu, mos cas pogodać i pobawić się – haj!. Tak wej, ino trza mieć dudki, coby syćko zapłacić!. A bocycie jak się zynił Franuś Łobyrtac z Marynom Poceśnom? Starosta mioł mieć przedmowe do nik. W doma ucył się z kartki tego, co mioł napisane. Zacon: Zajaśniałaś pani młodo jak świyca!.. Zabocył co dalyj. Zacon łod nowa: Zajaśniałaś pani młodo jak świyca!.. Znowu się zacion. I trzeci roz łod pocontku: Zajaśniałaś Pani młodo jak świyca!.. Wte Przekorek woło : To pocałujze jom w liktorz!.. Syćka się ujeni śmioć i tak skóńcyła się przedmowa.

Najweselszą i najważniejszą częścią wesela są cepowiny pani młodej. Sarostowie i starościny muszą się wykazać ciekawym repertuarem przyśpiewek związanych z wykupieniem pani młodej; druzcki i druzbowie przyśpiewkami muszą wykazać zalety i uciążliwości życia małżeńskiego, złożyć jej życzenia i pożegnać ze stanem panieńskim. Młody musi wykupić swój kapelusz i na koniec zaśpiewać oraz zatańczyć ze swoją żoną.
Wszystkie ciotki, stryjne, krzesnomatki i pozostali weselnicy gromadzą się w miarę blisko siedzących starościn i pilnie obserwują: ile kto płaci do cepca, jaki przyniósł prezent, jak przyśpiewali młodej lub młodemu. Nic nie może ujść ich uwagi, bo to wszystko szczegółowo trzeba będzie opowiedzieć domownikom i kumoszkom. Gdy nastały magnetofony, to nagrywano na taśmę przebieg cepowin i ważniejszych momentów z wesela. Obecnie młodzi zamawiają operatora z kamerą, który nagrywa na kasetę cały przebieg wesela. Skopiowane taśmy wysyłane są nawet do odległych krajów, gdzie mieszkają rodziny. Odtwarzane są przy różnych uroczystościach rodzinnych.
Muzycy muszą mieć dobrą kondycję, żeby grać po każdej przyśpiewce, zaś pani młoda już zacepiona chustką zawiązaną na głowę, musi mieć silne nogi i ręce, żeby tańczyć ze wszystkimi oraz obłapiać i dziękować każdemu za prezenty i wpłaty do cepca.

040506
Starostowie:

Zacynojmys w Imie Boze.
Jagniysiu, Jagniysiu, zostałaś zoneckom,
Cas coby ci zastompić wionecek smateckom.
A my starostowie z młodom tońcyć momy,
Nasym starościnom łatwo jyj nie domy.

A my starościny, młodom wykupimy,
Słodkom gorzołecke za niom odstompimy.

Ej, nie wydom młodej pani, ej nie wydom, nie wydom,
Pokiela se starościny ze spyreckom nie przydom.

A my starościny, a my se, a my se,
Wyndzonom spyrecke momy se, momy se.

Ej nie wydom młodej pani, ej nie wydom, nie wydom,
Pokiela se starościny z igłom z nitkom nie przydom,

Nasi starostowie portki potargali, portki potargali,
Potrzebujom igły, bedom je łotali.

A wy starościny idźcies wiyrby łupić,
Bo nimocie za co młodyj pani kupić.

Nasi starostowie , to bogate chłopy,
Takik w Nowym Torgu sprzedajom na kopy.

Ej nie wydom młodyj pani, ej nie wydom, nie wydom,
Pokiela se starościny z cekuladkom nie przydom.

Domy wom za młodom cały kos łakoci,
Niek się już s wos zoden na nos nie markoci.


Hej! Starostowie, mocie w kosyku: gorzołecke, spyrke, moskolik, cekuladke, jojka i igłe z nitkom. My bieremy młodom paniom. Jagniyś heboj s nami, posadzimy cie na stołku, syjmiemy ci wionecek i zacepimy cie smateckom, cobyś przystała do nasego stanu. Bedzies już teros powazanom niewiastom.

Śpiewają i dokonują ocepin.

Uwiłaś se Jagniyś zielony wionecek,
Niejeden na niego dyboł parobecek.
I choć niejednego moześ ś nik kochała,
Do samego ślubuś wionek dotrzymała.
Wionecku ruciany, wionecku zielony,
Już cie syjmujemy, bedzies zasusony.
Zawionzujemy ci kanackom smatecke,
Zmieniłaś już swój stan, z dziywki na zonecke.
Bedzies teroz w domu trzy węgły trzymała,
Cworty dźwignie Jadom, boś se go wybrała.
Witojze nom Jagniyś w tym niwieścim stanie,
Niek ci dobrze słuzy małzeńskie posłanie.

Starostowie przepłukali gardło gorzałką, widzą, że Jagniysia ma już na głowie zawiązaną chustkę, śpiewają:

Nase starościny, wina się łopiły,
Bo se młodom paniom krzywo zacepiły.


Niekze bedzie krzywo, niekze bedzie hyło,
Jak ino młodymu będzie zawse miyło.

Starostowie, starościny, końcom swoje ocepiny,
Zaśpiywajom, zatońcujom i do cepca dutki sujom.
My se zatońcymy, wy muzycy grojcie,
A wy starościny z młodom się zwyrtojcie.

Patrzojcies syćka jak piyknie tońcom. Starostom nóski chodzom jak sprenzyny, ryncami se przyklaskujom, głowy wgóre uniesione, ino im krzesanic brakuje i już byliby ś nik zbójnicy. Starościny drobniućko koło nik bockujom, cupkajom, rynce wbiły w biodra, piersi wypieny do przodu, patrzom dumnie po zebranyk gościak. Ej, te jesce majom „pary”, pokozałyby starostom, ka „raki zimujom”. W kole miendzy nimi zwyrto się młodo pani roz w jednom, roz w drugom strone. Musi ino bocyć, coby jyj smatka z głowy nie spadła. Takik tonecników dzisiok już mało ka łobocys. Staro krew, ale jesce jaro.
Patrzojcies, druzcki porywajom młodom paniom i stajom przed muzykami. Starościny dajom młodej prezenty i płacom do cepca. Siadajom na stołkak. Jedna mo przypientą zopaske, będzie do niyj zawijać wpłacane dudki do cepca. Na zopasce mo talyrz, coby ludzie mieli na co kłaś dudki. Jak fto połozy dudki na talyrz, to starościna biere je do ryncy, pokazuje kielo ik było i chowo do zopaski. Starostowie tyz wpłaciyli do cepca. Młodo pani wyłobłapiała ik, wybośkała i druzcki zacynajom jyj śpiywać:

Jakoz by tu, jakoz, piyrsy roz zaśpiywać,
Coby tu zebranyk gości nie pogniywać.
Kiedyś se ty Jagniyś w kościele ślub brała,
Z Nieba Matka Boska na tobie patrzała.

Nie radowały Jom, te twoje welony,
Ale Jom uciesył, twój wionek zielony.
Dumno dzisiok z Tobie cało rodzinecka,
Boś se dotrzymała do ślubu wionecka.

Jesce dziś, jesce dziś w wioneckuś chodziła,
Ale starościna już cie zacepiła.
Zapłaces se Jagniyś, cozbyś nie płakała,
Kie tak jak u mamy, już nie bedzies miała.

Nie płac Jagniyś, nie płac, nie bedzies mieć głodu,
Bo u twoik teściów kilka korcy bobu.
Kilka korcy bobu, trzy sadła do niego,
Nie musis kupować jedzynio innego.

Jagniysiu, Jagniysiu, juześ się wydała,
Już po dyskotekak nie bedzies lotała.
My som jesce wolne, my się pobawimy,
Za cym kawalyrów do ślubu zwobimy.

Tyś się już wydała, my dopiyro potem,
Łopowiys nom nieroz, jak to dobrze z chłopem.
Tyś się już wydała, bedzies gazdowała,
Na swojygo gazde, jo bedem cekała.

Wybrałaś se Jagniyś, Jadama śwarnego,
Uzyjes dobroci roboty u niego.
Łon mo interesik, ty mu warsztat wniesies,
Łon zrobi łózecko, ty becik uplecies.

Poziyrojse Jagniyś w góre do powały,
Coby wase dzieci siwe łocka miały.
Dawoj Jadamowi słodziutkiyj gembusi,
Niek dumnie do góry główecke podnosi.

Zajodojcie cynsto kwaśne łogórecki,
Coby się darzyły syny i córecki.
Kiedy napencnieje młode ciało twoje,
Będzie wos już teros troje, a nie dwoje.

Przybędzie ci Jagniyś lokator do miski,
Lokator do łózka z dzieckiem do kołyski.
Dobrze ci się zyło w tym paniyńskim stanie,
Teroz grojcie role ło tacie i mamie.

Bedzies mieć robty, huk do kalynicy,
co chłop uzmyślowoł lo swyj połowicy.
Boc byś se lo niego dobre serce miała,
przy zodnyj robocie go nie pomijała.

Niegze się naucy, syćko z ryncy zjodać,
tulić się do ciebie, cułe słówka godać.
Nie gniywoj się Jagniyś, co my ci śpiywały,
my takiego śpiywu, radeby słuchały.

Sładojcie się syćkie druzcki,
młodyj pani na pieluski,
bo jak będzie dziecko miała,
w coz go będzie powijała.

Wszystkie płacą do cepca. Młoda pani im dziękuje. Śpiewają dalej:
Syćka ci dziś zycom to i łowo,
a my ci zycyme, a my ci zycyme,
bywoj zdrowo.
Cobyś złote gody łobchodziyła,
i swojom druzyne, i swojom druzyne,
zaprosiła.
Druzbowie, ku nom hebojcie,
młodyj pani zaśpiywocie,
coby se zapamiyntała,
ze se s wami tańcowała.
Drużbowie zabierają młodą panią i śpiewają przed muzykami:
Wybrałaś se Jagniyś, Jadama za męza,
Będziecie uzywać własnego łorenza.
Juześ sobie sama przykazanie dała,
Co insyk chłopów nie bedzies patrzała.
Bedzies Jagniyś w doma porzondek trzymała,
Gotowała, prała, dziury zasywała.
Trzaśnie wom pierzyna, piórka się rozlecom,
Zakiel dziure nojdziecie, godziny przelecom.
Jadom piórka pozbiyro, do worecka włozy,
Jagniysia mu w pierzynie dziurecke łotworzy.
Będzie ci się nie roz twoje serce smucić,
Bedzies fciała jesce do paniyństwa wrócić.
Na gazdówce bedzies mieć telo roboty,
Ze ci już na fogle zabraknie łochoty.
Po całym dniu bedzies miała takie spanie,
Ze cie nie łobudzi Jadama chrapanie.
Zakup cumelecek, daj Jadameckowi,
Do w nocy pocyckać wasemu synkowi.
Jadamek, Jadamek długo scynścio sukoł,
Goniył ku Jagniysi w łokienecko pukoł.
Zycyme wom Jagniyś, byście dobrze zyli,
Jak dwa gołombecki na siebie patrzyli.
Ciągnijcie se wózek na to zycie nowe,
My wom dołozymy koło zapasowe.
Drużbowie płacą do cepca. Młoda im dziękuje. Śpiewają dalej:
Jedźcie se łostroźnie, nie przebijcie gumy,
Jak Bóg nie poskompi, zaproście nos w kumy.
Do tela Jagniysi, Jadamecku nie rus,
Pokiel druzcki majom twój ślubny kapelus.
A wy nase druzcki, dalej se śpiywojcie,
Okup za kapelus do cepca dawojcie.
Druzcki trzymają kapelusz młodego pana i śpiewają:
A ty młody panie, wykup cepowiny,
Jak kces wzionć Jagniysie do swojyj dziedziny.
Młody pon, młody pon, wykup swój kapelus,
Bo jak nie wykupis, będzie s tobie sknyrus.
Młody pan dał do cepca cały swój portfelik. Druzcki śpiewają:
Młody pon do cepca doł syćkie dukaty,
Zabiere Jagniysie łod mamy i taty.
Młoda pani śpiewa:
Chowaliście se mnie, mamo i ty tato,
Niek wom będzie moja wielka wdziyncnoś za to.
Młody pan wyskakuje przed muzyków, zakłada kapelusz na głowę i śpiewa:
Juzek się łozynił, juzek wzion zonecke,
Zagrojcie muzycy, potońcem trosecke.
Młody tańczy, druzcki zwyrtają mu Jagniysię.
Młody: Kie jo się zalycoł, pierzyny wisiały,
A kiek się łozynił, kańsi się podziały.
Druzcki z młodą:

Idźze se Jadamku, hań do góry precko,
Ceko tam zasłane pierzynom łózecko.
Młody: Mój konicek, kaśton,
Podkóweckom trzasnon,
Na bystrzańskim gościyńcu,
Mnie się serce kraje,
Łochoty dodaje,
Ku śwarnemu dziywcynciu. ( tańczy z Jagniysią po śtyry).
Drużbowie:
Nas kolega Jadom,
Zabiyro już w swój dom,
Zonecke ślicnom młodom,
Jagniysiu, zonecko,
Wyruć mu piórecko,
Z kawalyrskom ślebodom.
Drużbowie z druzckami tańczą kołem, a państwo młodzi w środku koła. Po tańcu, drużyna odchodzi. Młody śpiewa i tańczy „wiecnom”.
Hejze ino wroz we dwoje, zespólmy swoje siły,
Tyś jes lo mnie nojmilejsa, a jo lo tobie miły.
Młody kończy ocepiny „łozwodnom”:
Dziynkujem piyknie rodzicom,
Kawalerki sie wyrzykom,
Teroz zatońcem łozwodny,
Bo już se mnie gazda godny.

070809


Kończy taniec. Drużyna pomaga starościnom pozbierać prezenty i razem z młodymi oraz z rodzicami idą do oddzielnego pomieszczenia. Starościny z młodymi i z rodzicami przeliczają zebrane do cepca pieniądze i przeglądają od kogo są prezenty. Rozpakują je młodzi po przewiezieniu do domu.
Muzycy idą zjeść wieczerzę, poczęstują się alkoholem, wypiją kawę. Regenerują siły, bo czeka ich teraz granie prawie do rana.
Weselnicy przy wieczerzy i przy kieliszku wymieniają pierwsze wrażenia z cepowin.
Domyślają się, że młodzi musieli zebrać ładną kupkę dudków, wszyscy godnie dawali do cepca. Prezentów też zebrali moc. Ale tyzto przyśpiywowali fajnie! Syćkim się dostało, jaz łocy były mokre łod śmiychu. Takik cepowin to worce posłuchać. Młodzi dobrze podtrzymujom góralskie łobycaje.
Temat schodzi na wspomnienia z dawnych lat. Wiekowy już stryj ojca młodego pana, opowiada o weselu swojego brata w czasie okupacji niemieckiej. Wesele odbywało się tylko w dzień, bo w nocy obowiązywała godzina policyjna. W tym czasie nie wolno było nikomu wychodzić z domu, groziły za to bardzo surowe kary. Okna na noc musiały być zasłonięte specjalnym, czarnym papierem, który nie przepuszczał światła. W domach świecono lampą naftową lub karbidówką. Kto się zdecydował żenić, to robił wesele małe, skromne z udziałem najbliższej rodziny.
Wesele brata było u nas, bo u młodej nie mieli na to miejsca. Ojciec z sąsiadem i bratem zabili świnię tak, że nawet nie kwiknęła. Gdyby kto doniósł do władz, to groziła za to nawet kara śmierci. Po odjęciu słoniny, mięso częściowo porąbano na sztuki, a resztę razem ze słoniną wędzono na strychu przy kominie. Narąbane sztuki matka gotowała w wielkim garnku razem z kapustą. W kilku garnkach ugotowała ziemniaków. Wysypała je do dużych glinianych misek i stawiała na stołach. Na ławach koło stołów siedzieli goście. Każdy na małej misce dostał sztukę mięsa przykrytą kapustą, do tego dobierał sobie ziemniaki. Żebyście wiedzieli, jak to smakowało, bo takiej kapusty ze sztuką mięsa nikt w domu nie miał. No i to, że jadło się to w skrytości. Na wieczerzę była kapusta gotowana ze słoniną i wymieszana z grochem, do tego napieczone moskole. Do poczęstunku nakrojona była „babka”, oscypek i bryndza. Do napitku mieli zrobione kilka litrów bimbru. Ten co warzył, brał od gazdy ziemniaki i ziarno żyta. Przygrywał na skrzypcach jeden muzykant. Wszystko odbywało się bez śpiewów i hałasu. Po cepcu, każdy wypił kielicha, zjadł wieczerzę i brał się do domu, żeby zdążyć przed godziną policyjną.
Po wojnie ożyły zatargi pomiędzy kawalerami z różnych wiosek. Na weselach i zabawach, a nawet na odpustach dochodziło do bijatyki. Bili się bez opamiętania, wszystkim co wpadło pod rękę. Często również przy użyciu ostrych narzędzi. Rosły guzy, siniaki, lała się krew z zadanych ran. Zdarzało się, że kogoś zabili. Gospodarz miał porozbijane lampy, powybijane okna, połamane nogi u stołów, a bywało, że rozebrali też piec, żeby mieli się czym bić. W latach 1960 – 1970 sądy wydawały bardzo surowe wyroki na uczestników bójek. Dzięki temu wyeliminowany został zwyczaj rozwiązywania różnych sporów przy użyciu siły, podstępu i przemocy.
Dzisiaj młodzi jeżdżą na dyskoteki do odległych miejscowości Z reguły wesela i zabawy odbywają się bez zakłócania spokoju bawiących się gości.
A co z naszymi weselnikami? Starszym, po kilku kieliszkach, alkohol zaczął mącić w głowach. Coś tam jeszcze zjedli, wypili herbatę, zaśpiewali starą sabałową śpiewkę. Do tańca mieli już nogi słabe, więc zabierali swój przyodziewek i rozweseleni, rozgadani, wracali do swoich domów. Niektórzy zaśpiewali sobie jak za dawnych, młodych lat:

Podźmy juz, podźmy już, do domu nocować,
S połednia przydziemy jesce potańcować.
Górolowi cas leci wesoło,
Wyńdzie se do wiyrchu,
Widzi świat w około.
Góry nase góry, hole nase hole,
Ftos wos będzie kochoł, jak nie my górole.
Ej, Giewoncie, Giewoncie, dołbyk cie łozłocić,
Ej, kieby mi się fciały młode roki wrócić.

Młodzi, w większości parami siedzą przy stołach i koło muzyków – częstują się, śpiewają, szeptają czułe słówka, tańcują i wreszcie stwierdzają, że ta noc była jakaś krótka, bo już świta. Wszyscy zbierają się do wyjścia. Większość odjeżdża samochodami. Nieliczni wracają do domu pieszo. Muzycy chowają swoje instrumenty i jadą do domu odpocząć. Po południu wrócą tu muzycy i goście, będą się bawić na poprawinach. Razem z nimi będą się bawić młodzi, to jest przecież ich wesele, muszą go zapamiętać na wiele lat.