Silna jak Halny - Maria Zubek Potocno

Drukuj

01 Bartłomiej Jurecki fotoreporter Tygodnika Podhalańskiego portretuje niezwykłe góralskieh twarze i charaktery. Po serii zdjęć góroli „Twardych jak skala” przyszedł czas na portrety góralek „Silnych jak halny”. W niezwykłych okolicznościach  pierwszy portret wykonał Marii Zubek Potocnej z Nowego Bystrego.

„Silna jak halny. Portrety polskich góralek” nr 1

Moc z wart(k)ości

Dobry człowiek przemówi do ciebie i po śmierci. Warto wierzyć. Wierzyć w dobro.

Pierwsza bohaterka nowego cyklu. Maria Zubek "Potocno" z Nowego Bystrego. Patrzę na zdjęcie i widzę kobietę, przy której halny to igraszka. Halny powieje i znika. Cyklon cichnie. A Maryśka każdego dnia musiała hardo mierzyć się z życiem i przeciwnościami losu. Dzień w dzień. Bez wytchnienia. A przecież przeżyła tych dni niemało. 25 września 2017 roku obchodziła swoje setne urodziny. Wiek to 36 tysięcy i 525 dni. A dodaj do tego jeszcze lekką ręką trzy miesiące. Bo Maria Zubek zmarła 1 stycznia 2018 roku o godzinie pierwszej w południe.
Cztery dni wcześniej rodzinny dom Marii Zubek odwiedził Bartłomiej Jurecki z aparatem. Zdążył. Dał Marii drugie życie. Życie z uśmiechniętymi oczami, kosmykiem siwych włosów, które niesfornie wysuwają się spod zielonej chustki. Na twarzy woal zmarszczek, a każda z nich to efekt tego, co kobieta przeżyła. Dłuto czasu wyryło swe piętno codziennych doświadczeń. Bruzdy zgryzot i siateczka z perełkami radości. Bo wbrew przeciwnościom losu była wesołą kobietą. Umiała się cieszyć z tego, co miała, i nikomu nie zazdrościła. Za to niejedna niewiasta mogła pozazdrościć Marii urody.
To życie sprzed fotografii bardzo mocno doświadczyło Marię Zubek. Kobieta wcześnie owdowiała. Po śmierci chłopa poszła drugi raz do ołtarza. Drugiemu mężowi, Jaśkowi, też jednak było spieszno do nieba. I tak została w domu sama z piątką dzieci. Trzeci raz nie wyszła za mąż. Poświęciła się dzieciom i robocie. Praca, praca, praca. Jak to na gazdówce. I to bez chłopa. Trzeba było paść owce, krowy. Z Nowego Bystrego na hale i na Kalatówki, gdzie pasali - daleko. Jechało się konnym wozem. Albo szło się piechotą. Dzieci, jak to dzieci - dopiero po latach potrafiły docenić matczyne starania. O tym, jak zmagała się z losem i przeciwnościami, dobrze wiedzą sąsiedzi, a jeszcze lepiej rodzina. Ci wszyscy, którzy 3 stycznia 2018 roku w orszaku odprowadzili zmarłą na miejsce wiecznego spoczynku. Uśmiechała się z obłoków, patrząc na poczet sztandarowy Ochotniczej Straży Pożarnej z Nowego Bystrego. Otarła łezkę, gdy ksiądz Krzysztof Matuszyk podczas żałobnej Mszy św. w ciepłych słowach wspominał jej długie i owocne życie. Maria Zubek pochowana została na cmentarzu w Nowem Bystrem. Pochowane zostało jej ciało. Ale nie duch, nie to, co zrobiła. Jej oczkiem w głowie była wnuczka Asia. Ci, co znali Maryśkę, mówią zdecydowanie - Asia to jej klon. Żywe srebro, wartka, szybka, dzielna i zaradna. Tego nauczyła ją babcia. A także tego, że we wszystkim, co robisz, trzeba zaufać Bogu. Bo najważniejsza dla niej była wiara. Wszystko, co dobrego i złego na drogach życia cię spotka, przetrwasz, bylebyś miał wiarę. Ta wiara sprawiała, że była bardzo dobrą, życzliwą, wrażliwą i wyrozumiałą osobą. Asia Staszel, wspominając babcię, mówi, że choć Bóg już ją zabrał do siebie, to zawsze zostanie wśród najbliższych, którzy będą czuli jej obecność.
Nie mogłem się spotkać z panią Marią. Nie zdążyłem. Za to dziękuję sąsiadom, Zbyszkowi Sikorze i wnuczce Joannie Staszel "Potocnej" za garść wspomnień o dzielnej kobiecie. Gdy patrzę na zrobione przez Bartka zdjęcie, widzę inną Marię. Moją babcię ze Spytkowic, spod Zatora. Dziadek zginął młodo w wypadku. Też została sama z 5 dzieci. Co przeszła, wiemy tylko my. Ale zawsze mówiła "Bez Boga ani do proga". To dodawało jej sił, a dzieci i wnuki wychowała na prawdziwych ludzi. Dziękuję ci, babciu.

tekst: © Rafał Gratkowski
foto: © Bartłomiej Jurecki